0
sapos 14 listopada 2025 09:20
Madryt nie był na mojej podróżniczej liście życzeń jakoś specjalnie wysoko. Miałem gdzieś z tyłu głowy, że kiedyś, prędzej czy później do Madrytu polecę, ale „ciśnienia” nie było.
Z pomocą przyszedł mi Wizzair, mniej więcej z rok temu, otwierając trasę KTW-MAD. Kupiłem bilety na szybki weekendowy wyjazd i odłożyłem planowanie co, gdzie i jak na później. To później przeciągnęło się aż do września br. W międzyczasie zmieniły się najpierw godziny lotu, potem dni, więc zyskałem możliwości zmiany -14/+30 dni. Po wnikliwej analizie stwierdziłem, że warto bilety zmienić na tzw. długi weekend w listopadzie, a że to w sumie kilka dni, to wydawało mi się że na sam Madryt to za długo, więc zrobiłem rozeznanie gdzie z Madrytu można jeszcze „po taniości” polecieć i wybór padł na Maroko. W Maroku jeszcze nie byłem więc szybka decyzja i lecimy.
Z kronikarskiego obowiązku zestawienie lotów:
07.11 W6 KTW-MAD
08.11 FR MAD-TNG
10.11 FR TNG-BCN
11.11 W6 BCN-KTW
Cztery loty w pięć dni i tylko jeden dzień urlopu :)
Takie intensywne wyjazdy lubię.
W Madrycie de facto dwa pełne dni na miejscu, ponieważ przylot pierwszego dnia rano, a wylot drugiego wieczorem.
Z lotniska spacerkiem 15-20 minut na stację metra Barajas i można kupić w automacie kartę 10 przejazdową bez dopłaty lotniskowej. Nasz pierwszy przystanek to Santiago Bernabéu. Stadion robi wrażenie, choć chyba największe wrażenie zrobiło na mnie że jest tak „wciśnięty” między okolicznymi budynkami.
Kolejny punkt to lokalna wytwórnia churrosow i śniadanie po madrycku (link go Google Maps).
Jedziemy metrem do hotelu, zostawiamy bagaże i jedziemy zwiedzać do centrum.
Choć nie miałem wielkich oczekiwań to Madryt zrobił naprawdę na mnie dobre wrażenie. Pałac Królewski, Teatro Real, katedra i mnóstwo innych naprawdę ładnych budynków, a na zakończenie dnia paella, pozostałe ciekawe miejsca zobaczymy już jutro.
Drugi dzień zaczynamy od ponownego przyjazdu do Pałacu Królewskiego gdzie oglądamy zmianę warty, później spacerujemy do świątyni Debod skąd są ładne widoki na zachodni Madryt. Kolejnym punktem wycieczki jest Plac Hiszpański, a później przechadzka słynną Gran Via (po drodze za namową żeńskiej części naszej wycieczki wstępujemy do Primarku, muszę przyznać, że nigdy jeszcze nie widziałem tak ogromnego sklepu, według mnie nawet przeciwnicy wszelakiego typu zakupów muszą to miejsce zobaczyć ? ) aż do Muzeum Prado. Nie mogło się też obyć bez zerknięcia na Plaza Mayor i bez sprobowania tapasow na Targu San Miguel. Dzień kończymy odpoczywając trochę w Parku Retiro, skąd w zasadzie jedziemy na lotnisko.

IMG_2251_.jpg



IMG_2255_.jpg



IMG_2260_.jpg



IMG_2281_.jpg



IMG_2296_.jpg



IMG_2301_.jpg


Późnym wieczorem lądujemy na afrykańskim kontynencie.
Dzień trzeci to cały dzień w Tangerze. Spacerujemy po medynie, podziwiamy z punktów widokowych Europę, wypoczywamy na plaży, no a na koniec delektujemy się marokańską kuchnią.
Czwarty dzień był najmniej napięty, w zasadzie można powiedzieć że nic nie robiliśmy :)
Po obfitym marokańskim śniadaniu, wymeldowanie i spacerek przez medynę do miejskiego autobusu 9A. Przejazd miejskim autobusem po Tangerze to niezła przygoda. W osobnym wątku dotyczącym dojazdu do lotniska opisałem kwestię transportu na lotnisko. Na lotnisku byliśmy sporo przed czasem, a samolot do Barcelony jeszcze się opóźnił więc musieliśmy długo czekać.

IMG_2302_.jpg



IMG_2307_.jpg



IMG_2308_.jpg



IMG_2312_.jpg



IMG_2314_.jpg



IMG_2318_.jpg



IMG_2332_.jpg


Przylot w BCN na terminal 2, transferowym lotniskowym autobusem pojechaliśmy na T1 gdzie kupujemy T-Familiar na 10 przejazdów i wsiadamy w autobus 46 i jedziemy do hotelu. Wieczorem idziemy po raz drugi na paellę, żeby porównać madrycką i barcelońską ?
W mojej opinii ta barcelońska lepsza.
Ostatni dzień wyjazdu poświęcamy jeszcze na spacer po Barcelonie, choć w Barcelonie byłem już kilkukrotnie, tu zawsze jest coś do zobaczenia.
Mamy w zasadzie cały dzień, bo odlot do KTW mamy wieczorem.
Zaczynamy od, w mojej ocenie jednego z lepszych punktów widokowych w Barcelonie, czyli bunkrów del Carmel. Dojazd prawie na samą górę autobusem 22. Podczas tej wizyty zobaczyliśmy trzy niezbyt turystyczne miejsca, albo może takie które dopiero niedługo będą popularne turystycznie, bo absolutnie na to zasługują, czyli po kolei szpital Sant Pau, Casa de les Punxes i Casa Vicens. Szczególnie polecam ten ostatni budynek, choć wszystkie mają coś w sobie i jeszcze nie ma wokoło dużych tłumów.
Późnym popołudniem jeszcze szybki posiłek i wsiadamy do 46 i jedziemy na lotnisko.
Planowo startujemy do Katowic i lądujemy szczęśliwie kilka minut przed rozkładowym czasem.
Tak jeszcze na koniec pozwolę sobie na małą reklamę lotniskowego parkingu P4. Cena w zimowym rozkładzie niższa niż na wszystkich okolicznych parkingach. Za 5 dób zapłaciłem 75 PLN. Parking pięknie wybrukowany, zero błota itp. Szybki transfer spod terminala. Pierwszy raz tam zostawiałem auto, ale na pewno nie ostatni.

IMG_2347_.jpg



IMG_2362_.jpg



IMG_2369_.jpg



IMG_2373_.jpg



IMG_2378_.jpg



IMG_2387_.jpg

Dodaj Komentarz